Archiwum 02 października 2006


paź 02 2006 I się zaczęło...
Komentarze: 3

W czwartek byłam na rozpoczęciu roku akademickiego... Przeszłam szkolenie przecie pożarowe, BHP i biblioteczne...Co prawda myślałam, że mnie z nudów krew zaleje, ale jakoś przesiedziałam... W czwartek rozdali nam także indeksy, a w piątek poszłam po odbiór legitymacji... Dziwnie mi tak ze świadomością, że jestem już studentką....: Dzisiaj prawie 9h miałam wykłady....Myślałam, że oszaleje....Jeżeli wykładowca z chemii nie zmieni sposobu tłumaczenia, to będę miała egzamin w plecy, bo kompletnie nie rozumiem o czym on do mnie mówi...: Może to takie pierwsze wrażenie, ale nie jest ono najlepsze.... Najsympatyczniejszy wydaje się wykładowca z matematyki i tłumaczy nam ją z wielką pasją, aż chce się go słuchac ^^ Mówi o matematyce z takim zachwytem, jak mały chłopczyk o swoim prezencie...^^ Urocze :) Ciągle pisze o studiach chociaż one mi wcale nie w głowie... Wszystkie mysli skupiają się na nim, na tym że jest teraz w Gdańsku i że zapewne zapomina o moim istnieniu.... Smutne, ale prawdziwe... Nie mogę się na niczym innym skupic, tylko na nim...Zasypiam - myślę o nim....Budze się - myślę o nim....Funkcjonuje (bo życiem tego nazwac nie można) - myślę o nim... Wyleczył mnie z potwornej choroby zwanej Świstakiem.... Jestem mu za to bardzo wdzięczna, bo chorowałam na nią grubo ponad rok.... Tyle, że zachorowałam na niego....Ehh....Koncze tę beznadziejną notkę....Pozdrawiam :*:*:*

 

"Świat wypadł mi z moich rąk....Jakoś tak nie jest mi nawet żal...."

mimoza : :