Hehe....A i owszem.....Koncert był cudowny.....Nie wiem o której sie skończył, ale wiem jedno....Ja skończyłam na izbie przyjęc....:D:D:D No bo było to tak.....Chciałam zadzwonic do Karoliny i wychodząc z Kota chiałam zamknąć za sobo drzw....W drzwiach mijałam się z chłopakiem, który najwidoczniej niee zauwazył, że chce złapac za klamkę i trzasną drzwiami przycinając mi tym samym jeden palec (środkowy u lewej ręki)..... Odkręcił się i mnie przeprosił.....Gdy spojrzałam na paluszek był siny, ale jak go odkręciłam leciała z niego krew....Bolało baaaardzo mocno......Poszłam do łazienki, żeby go opłukać, ale tam nie działał kran, więc poszłam do barmana poprosić o wodę utlenioną.....Wtem on oznajmił mi, że nie posiada czegoś takiego....Poszłam na dwór i wsadziłam swój biedny i już spuchnięty paluszek do śniegu.....Jeszcze przez godzinke siedziałam na koncercie, ale palec coraz bardziej puchł i siniał.....Więc koleżanka nastraszyła mnie, że to może byc złamanie....Zadzwonioałam do taty i powiedziałam co się stało.....W szpitalu zrobili mi prześwietlenie....Mam pękniety paluszek i big krwiaka.....Muszę nosić szynę przez tydzień lub przez dwa tygodnie.... W piątek wszyscy się smiali jaka to ze mnie pierdoła.....W sobote chciałam jechać do Wiśniewa, ale rodzice mnie niee puścili.....Juz jestem podlączona do sieci i niee mam już tej paskudnej neostrady....:)))))) :*:*:*